W weselnym internecie przewija się pytanie: „Czy wesele jest dla gości, czy dla Pary Młodej?”. Zadawaliście sobie je kiedyś? Podczas spotkań pytacie nas, czy musicie podziękować swoim rodzicom tak bardzo oficjalnie, na środku parkietu. Mówicie nam, że to dla Was krępujące, a dla rodziców jeszcze bardziej… Albo czy można nie robić oczepin, bo tego nie lubicie, nie czujecie i nie chcecie.
A gdybyśmy zaczęli od odpowiedzi na jedno, inne, ale to bardzo… istotne pytanie: Do czego ma służyć wesele? Czy do świętowania i zabawy? Do realizacji Waszych pomysłów, pokazania Waszym rodzinom i przyjaciołom Waszego stylu i podzielenia się z nimi Waszą radością? Do nieskrępowanego tańca i dzikiego szaleństwa? Czy do odhaczania kolejnych, dziwnych punktów programu, których w ogóle nie czujecie? A może do spełniania muzycznych zachcianek „półobcych” ludzi, których trzeba było zaprosić?
Albo… Może wcale nie macie potrzeby nic pokazywać. Może wcale nie lubicie być na świeczniku, tańczyć boso na zroszonej trawie i dużo bezpieczniej czujecie się, gdy wszystko jest poukładane, nie bardzo krzykliwe, lecz spokojne, a ten dopracowany skrupulatnie program może i by był dla Was bezpieczną przystanią, a jednak jest jakiś zgrzyt... Na myśl o niektórych „zwyczajach”, które przyjęło się uważać za obowiązkowe, odechciewa się Wam całego tego przedsięwzięcia. Pierwszy taniec przyprawia Was o gęsią skórkę, bo wszyscy patrzą, a oczepiny i jakieś głupie zabawy, które kojarzycie z innych wesel i w których Wy mielibyście wziąć udział, najchętniej wymazalibyście z pamięci. Już teraz macie wyrzuty sumienia, bo zmarnuje się tyle jedzenia, bo ono przecież musi być podane, bo tak jest zawsze. To do czego jest Wam potrzebne wesele, skoro kojarzy się Wam głównie ze stresem i obciachem?
Albo… może jest zupełnie inaczej? Po przestudiowaniu pinteresta i instagrama, po prześledzeniu weselnych rozmów w telewizjach śniadaniowych czujecie się przytłoczeni i zaczynacie być może nawet źli, bo okazuje się, że modne są jakieś stodoły, drewno z sianem bez kolorowych świateł, wszystko takie… „boho i prosecco”… Albo pałace, alpaki i „glamowe” dodatki… A Wam już wychodzi na to uczulenie i zaczynacie spotykać się z pomysłem, że… wolelibyście „normalnie”, tak jak Wy chcecie. I boicie się, że jeśli zrobicie po swojemu, to będzie źle i się ktoś będzie śmiał. Ej, czy wesele ma do tego służyć? Czujecie to? Gdy skupiacie się zbyt mocno na jakichś domniemanych oczekiwaniach Waszych gości, warunkach, które wydaje się Wam, że wesele powinno spełnić, żeby można je było nazwać weselem, może się okazać, że cały ten dzień faktycznie będzie dla Was źródłem stresu i Wasza radość się w nim gdzieś zgubi razem z Wami.
Oczywiście, może być też tak, że wcale nie macie takich „rozkminek”, wszystko sobie dobrze ułożyliście i po prostu jesteście ciekawi co zrobić, żeby Wasze wesele się udało:). No to do rzeczy!
Wesele, naszym zdaniem, służy przede wszystkim do świętowania. Najpierw warto samemu ucieszyć się z tego, co potem się świętuje! To klucz. Jak już jest radość, to się nią można dzielić ze światem:)! Świętowanie to właśnie taka sytuacja, w której spotykają się przychylni sobie nawzajem, lubiący się, a nawet kochający się nawzajem ludzie po to, żeby przeżyć radość z jakiegoś bardzo ważnego dla nich wszystkich wydarzenia. Ta mieszanka wzajemnej przychylności, sympatii, ba! miłości jest głównym napędem, który może wynieść Waszą weselną rakietę w kosmos. Jeśli ten główny silnik jest zadbany i działa dobrze, to macie co najmniej siedemdziesiąt procent sukcesu. Wszystko, co składa się na formę – kwiatki, sala, dj, fotograf, najlepsza ekipa video, ciuchy i drewniana yenga xxl – to układ sterujący, który pomaga utrzymać obrany kurs. Jeśli skupicie się tylko na tych sterach, będziecie prawdopodobnie dobrze znali cel podróży, ale nie oderwiecie się od ziemi. Jeśli skupicie się tylko na silniku, na pewno gdzieś polecicie, ale będzie Wami po drodze bardzo mocno rzucać, droga może okazać się tak trudna, że w rezultacie nie dolecicie do celu, a w skrajnym wypadku się rozbijecie.
Schodząc na ziemię – oczywiście, że relacje w naszych rodzinach są różne. Nie zawsze jest różowo. Wcale nie zawsze ma się też dużo znajomych, z którymi się lubi być, no bo… nie. Nie potrzeba ich aż tylu:). Każdy ma inaczej. Panowie od Muzyki to taka banda, która Was chce wspierać. To właśnie o to chodzi w tej pomocy przy tworzeniu okoliczności sprzyjających świętowaniu. Na tym chcemy się skupiać. To nasza główna misja:). Mamy dużo fajnych pomysłów, wiemy co, jak i kiedy zagrać, żeby Waszym gościom dobrze się tańczyło, jesteśmy zaradni i zaangażowani. Ale najważniejsze jest dla nas to, że chcemy pomóc Wam w Waszym świętowaniu. Chcemy przygotować Wam pole i, jeśli się da, nie przeszkadzać. Tyle! Jeśli więc szukacie odpowiedzi na pytanie: „Co zrobić, żeby nasze wesele się udało?”, zgodnym chórem odpowiadamy, że to te relacje i tęsknota za wspólną radością są najważniejsze. O to zadbajcie! O ten silnik! Zwykle jest na to całkiem sporo czasu. A potem, gdy się spotkamy na Waszym weselu, pozostanie odliczanie i z hukiem wystartujemy:).
tekst: #didżejzkniej