Andrzej gra dla wszystkich. Śpiewa dla wybranych. Dużo biega, jest wielkim fanem springerów. To takie psy. Jednego ma, jeździ z nim na zawody. Andrzej jest też największym fanem Tolkiena i Pearl Jam po tej stronie Wisły. Od kilku lat jest też zapalonym ornitologiem. Są takie tygodnie, w których jest na pewno niedostępny i termin ma zajęty na wiele lat do przodu. To te terminy, w których zabiera lornetkę, aparat fotograficzny i znika w lesie, bo akurat nad Polską ma przelatywać jakiś rzadki gatunek zięby. Tak ma i już;)
Andrzej, tak jak my wszyscy, dobrze wie, że wesele bez disco polo to świetne wesele:). Ale jeśli się jednak przydarzy, to – tak jak my wszyscy – traktuje je jak ostrą przyprawę. Mocne Tabasco albo czystą papryczkę chilli. Szczypta. I wystarczy. Podobnie podczas międzynarodowych wesel podchodzimy do znanych w innych krajach: austryjackich „szlagierów”, indyjskiego popu, greckiej muzyki ludowej, czy muzyki mnichów tybetańskich:)